niedziela, 21 września 2014

Opowiadanie o żołnierzu wyklętym

Zapraszam do przeczytania opowiadania o żołnierzach wyklętych, które napisałam już jakiś czas temu i mam nadzieję, że się Wam spodoba :)



Żołnierze Wyklęci bohaterowie niezłomni.

Warszawa 01.03.2010r.

To co teraz opiszę jest historią mojego pradziadka którego niestety nigdy nie było mi dane poznać, ale który nieświadomie zmienił moje życie. Nazywam się Piotr i mam 19 lat. Nigdy specjalnie nie interesowałem się historią mojej rodziny czy drugą wojną światową. Jeśli mam być szczery, to celowo opuszczałem te lekcje historii. Myślałem wtedy, że ta wiedza jest dla mnie kompletnie bezużyteczna. W tamtych czasach wszystko wydawało mi się bezużyteczne. Szkoła, zawód, rodzina, dla mnie najważniejsze były wtedy imprezy do białego rana, zmienianie dziewczyn i picie alkoholu. Jednak zmieniło się to w momencie kiedy najmniej się tego spodziewałem, ale wtedy kiedy było mi to najbardziej potrzebne.
A zaczęło się to kilka miesięcy temu. Jak każdy osiemnastolatek olewałem rodziców, szkołę i wszystko od czego miała zależeć moja przyszłość. Jednak wszystko zmieniło się za sprawą mojej
prababci Hani. A rozpoczęła to jedna z wizyt w domu starców. Bardzo nie lubiłem tam jeździć, bo wydawało mi się to kompletną stratą czasu. Przecież miałem inne, lepsze zajęcia, na przykład palenie papierosów, picie piwa pod blokiem czy spotkania z moją dziewczyną Zuzą. Z resztą po tym co mi ostatnio powiedziała zerwałem z nią, więc nie było o czym mówić. A dokładniej oznajmiła mi że będę ojcem. Ja, ojcem ?! Nigdy. Co by sobie o nie pomyśleli moi koledzy ? Po tym jak jej to powiedziałem nie odzywała się do mnie, więc stwierdziłem że wszystko jest w porządku. Kiedy dojechaliśmy na miejsca mama złapała mnie za rękę którą trzymałem w kieszeni.
  - Wyjmij ręce z kieszeni i wypluj gumę, Masz się odpowiednio zachowywać i nie przynieść mi wstydu.
  - Trzeba było mnie nie przywozić do tej starej baby to bym go ci na pewno nie narobił.
  - Przestań, Piotrek – wtrącił się ojciec. - To jest twoja prababcia i należy jej się szacunek.
Nie odezwałem się bo oczywiście wiedziałem że i tak zrobię to, co będę uważał za stosowne. Weszliśmy do jednego z małych obskurnych pokoi, w których siedziała babcia Hania. Była siwa jak puszka od mojego piwa. Kiedy mnie zobaczyła zaczęła mnie przytulać i powiedziała.
   - Ale z Ciebie przystojny mężczyzna Piotrze. Prawie tak jak twój pradziadek Staszek. Jak na Ciebie patrzę to przypominam sobie, dlaczego się w nim zakochałam.
Zrobiło mi się niedobrze od tych jej tekstów, więc usiadłem na fotelu. Rodzice oczywiście wypytywali ją o zdrowie i samopoczucie, a ona machała jednoznacznie ręką. Z jej podkrążonych oczu było widać ślady bólu, który musiała przeżywać kilka godzin wcześniej
   - Wiesz kochaniutka – powiedziała patrząc na mamę. - W zasadzie w ogóle nie sypiam. Codziennie mam koszmary. Przypominają mi się lata okupacji w Warszawie, ale wiesz to jednak nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że tacy młodzi ludzie jak wy, czy Piotrek nie szanują tego co mają... 
Przerwałem jej cichym, pustym śmiechem.
   - Chciałeś coś powiedzieć synku ? - spojrzała na mnie tak, jak jeszcze nigdy nie patrzyła.
   - Piotr, w tej chwili przeproś babcię za swoje zachowanie ! - wrzasnął ojciec
   - Nie, daj mu powiedzieć. Chciałeś coś dodać do tego, co powiedziałam ?
   - Tak, w zasadzie tak... chciałem powiedzieć, że babcia przesadza z tym, za naszych czasów „ My teraz mamy o wiele gorzej. Wtedy nie musieliście nawet chodzić do szkoły. A poza tym dawali wam broń i tak dalej wtedy wszystko było o wiele łatwiejsze niż teraz. 
Kiedy to mówiłem twarz babci spoważniała, a mama schowała swoją w rękach. Teraz kiedy o tym myślę , wiem, że to co powiedziałem nie miało najmniejszego sensu.
   - Dość tego Piotrek, wyjdź na zewnątrz. - Wrzasnął ojciec.
   - Nie Leoś, ja chcę z nim porozmawiać na osobności. Dobrze ?
   - Ale babciu jesteś tego pewna ? - mama spojrzała na mnie niepewnie.
   - Tak, oczywiście.
Rodzice wyszli, a ja zdałem sobie sprawę z tego, jakie będę miał kazanie za to, co powiedziałem.
Babcia przez chwile milczała, a potem powiedziała :
    - Piotrek, ty jesteś mądrym chłopcem, ale kompletnie nie masz pojęcia o tym co przed chwilą powiedziałeś. Mam dla Ciebie propozycje. Ja opowiem ci pewną historię a potem ty, jeśli nadal będziesz uważał tak, jak powiedziałeś to obiecuję, że już nie będę Cie w tych sprawach poprawiała. Zgadzasz się ?
Oczywiście zgodziłem się, bo zdawałem sobie sprawę że nie mam innego wyjścia.
   - No więc, opowiem ci wszystko od początku. Kiedy byłam w twoim wieku poznałam twojego pradziadka. Jeśli mam być szczera, kompletnie mi się nie spodobał, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy . Jednak po tym jak go poznałam, nie chciałam już nigdy się z nim rozstać, W sierpniu wzięliśmy ślub, a we wrześniu wybuchła wojna. Twój pradziadek, zaczął walczyć na Marszałkowskiej a ja byłam tam sanitariuszką w szpitalu polowym. Podczas okupacji, ciężko nam było, jak każdemu, ale cieszyliśmy się z tego, że możemy być razem. W 1944 urodziła się twoja babcia, a parę tygodni później wybuchło powstanie. Twój pradziadek, został bardzo ciężko ranny, ale na szczęście udało mu się ujść z życiem. Potem Niemcy skapitulowały i wojna teoretycznie dobiegła końca. Jednak stanął przed nami trudny wybór.: ujawnić się, czy walczyć dalej 
   - Jak to walczyć? Przecież mówiłaś, że wojna się skończyła. 
Po jej minie widać było, że nie spodziewała się po mnie czynnego udziału w tej rozmowie. Jednak zainteresowało mnie to, o czym mówiła. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie wiem nic o moim pradziadku. Zastanawiałem się, co się z nim stało, bo wiedziałem, że nie żył już przed moimi narodzinami.


   - Widzisz, to że wojna się skończyła, przynajmniej dla nas Polaków nie oznaczało końca walki. Do Warszawy wkroczyli Sowieci, a twój pradziadek uważał, że są oni takimi samymi wrogami jak Niemcy. Wyobraź sobie, co zrobiłbyś na jego miejscu : Zostałbyś z żoną i dzieckiem, ale żył nieszczęśliwy w poczuciu niespełnionego obowiązku czy poszedłbyś walczyć dalej? 
Co bym wybrał? Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć. Przed moimi oczami stała teraz Zuza, cała zapłakana, po naszej wczorajszej rozmowie, Teraz zdałem sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji ją postawiłem, kiedy powiedziałem jej że nie chce mieć z nią nic wspólnego, tak naprawdę miałem ochotę ją przytulić. Trudno mi się do tego przyznać, ale przez to, że moi kumple nawtykali mi do głowy, że ona jest nudna sam zacząłem w to wierzyć...
   - Synku, co się stało ?
   - Nic, babciu...
   - Przecież widzę, Jak ma na imię 
   - Kto ?
   - No kochanie, to że jestem stara nie znaczy że nie mam już kontaktu z rzeczywistością. Skoro ty tak namiętnie nad czymś rozmyślasz to musi być dziewczyna.
Uśmiechnąłem się, bo zdałem sobie sprawę, że ona ma racje.
   - Ma na imię Zuza i w zasadzie to wczoraj z nią zerwałem... babciu... ona powiedziała mi, że jest …
Głos załamał mi się gwałtownie.
   - W ciąży ?
   - Tak. - spojrzałem na nią pytająco.
   - Co jej powiedziałeś?
   - Coś, czego teraz żałuję. Powiedziałem jej, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego, ale im więcej o tym myślę, tym bardziej tego żałuję.
   - Widzę. Myślę, że powinieneś powiedzieć jej dokładnie to. co mnie teraz. Ona na pewno da ci drugą szansę, Ja miałam podobną sytuację. Co prawda wtedy były inne czasy, ale kiedy zaszłam w ciążę, twój pradziadek nie był zadowolony. Uważał, że to nie jest czas na dzieci. Przemyślał to i zrozumiał dopiero po pobycie na Pawiaku. Tam, jak mi to potem opisał, doszedł do wniosku. że nic nie jest dla niego tak ważne, jak ja i nasze dziecko. Ty też musisz podjąć jakąś decyzje, bo jesteś już dorosły i powinieneś być odpowiedzialny.
   - Masz rację, kiedy tylko wrócę do domu od razu do niej zadzwonię. 
Zdziwiły mnie moje własne słowa. W życiu nie spodziewałbym się po sobie takiej wylewności. Przy kumplach w życiu bym się tak nie zachował. Teraz zdałem sobie sprawę z tego, że przy nich tak naprawdę nie byłem sobą.
   - Jaką decyzje podjął dziadek ? - zapytałem.
   - A jak ci się wydaje ? Walczył dalej... nie potrafił przestać. Próbował, ale widziałam. że za dużo go to kosztuje. W 1945 zaczął walczyć w oddziale leśnym. Raz na jakiś czas pojawiał się w domu, ale miałam wrażenie, że to już nie jest ten sam Staszek. Był smutny, cichy, zamknięty w sobie. Czasem opowiadał mi o tym co się działo. Urząd Bezpieczeństwa Publicznego próbował wszystkimi możliwymi sposobami zakończyć walkę, w lesie wcale nie było bezpiecznie. Staszek opowiadał mi, że Sowieci wysyłali do lasów specjalnie zwerbowanych do tego ludzi, aby udawali powstańcze odziały leśne, które utrudnią stawianie oporu tym prawdziwym. Jednak to nie było najgorsze. Rosjanie w 1945 ogłosili, że obejmą amnestią wszystkich tych, którzy dobrowolnie złożą broń. Próbowałam do tego namówić Staszka, ale się nie udało. Przez najbliższe lata, niewiele się widzieliśmy. Czasem wracał do domu, ale miałam wrażenie, że robi to ze względu na twoją babcię a nie na mnie, Przez ten okres bardzo się kłóciliśmy. Oboje baliśmy się co z nami będzie, kiedy UB go aresztuje. Do tej pory pamiętam ten strach, kiedy ktoś pukał do drzwi. Na początku 1947 podjęłam decyzję, że dużej nie potrafię tak żyć. Dałam mu do zrozumienia, że nie widzę już dla nas przyszłości. Po naszej kłótni Staszek przez kilka dni nie dawał znaku życia, nie ukrywam, że bardzo się o niego bałam. Po paru dniach wrócił do mnie i obiecał skończyć z walką. Stwierdził, że ujawni się przy następnej amnestii, z czego bardzo się ucieszyłam, bo wtedy Staszek wciąż byłby z nami. Niestety rzeczywistość była inna. W 1947 UB ogłosiło amnestię, która miała zacząć się po obowiązkowym oddaniu broni i wypełnieniu ankiety z nazwiskami i adresami swoich dowódców. W tym czasie bardzo dużo osób, postanowiło zacząć żyć normalnie. Podziemie polskie w zasadzie w ogóle nie istniało, więc ciężko walczyło się bez jakichkolwiek środków, Podczas wojny, każdy z nas wiedział, jakie jest jego zadanie, Mieliśmy zmienione nazwiska, adresy, skrzynki kontaktowe, a teraz nie było nic. Ludzie byli dla siebie niemili, oschli. Bardzo często zdarzały się przypadki, iż zaprzyjaźnione rodziny donosiły nawzajem na siebie. A przecież podczas powstania każdy z nas walczył o to samo, o naszą Warszawę. Po ujawnieniu się Staszek wrócił do domu. Przez kilka dni naprawdę wydawało mi się, że wszystko będzie porządku... 
   - Wszystko w porządku ? – przerwałem jej gdy zobaczyłem ten ból w oczach.
   - Tak... Więc, tak jak mówiłam, przez kilka dni wszystko było w porządku, ale pewnego spokojnego dnia do domu weszli UBecy i aresztowali Staszka. Myślałam, że to jakiś żart. Zaczęłam tłumaczyć tym mężczyznom, że mojego męża obejmuje amnestia, ale ten barczysty oficer kopnął mnie w brzuch i wyszedł. Przez kilka najbliższych tygodni codziennie chodziłam do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Starałam się przypomnieć im, że to oni obiecali wypuścić Staszka, jeśli podpisze te dokumenty. Ale to nie miało najmniejszego sensu. Wtedy zrozumiałam, że ta cała ,,amnestia” to czysta propaganda. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Przez kilka dni nie jadłam, nie piłam i nie spałam. Przy małej pomagała mi wtedy sąsiadka, której mąż zginął podczas powstania. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, że Staszek ma mieć proces. Rozprawa odbyła się dwa miesiące później. Akt oskarżenia to był po prostu czysty nonsens. Zarzucali mojemu mężowi współpracę z niemieckimi oficerami. Słuchałam tych bzdur z zaciśniętym gardłem. Staszek z Niemcami ? Przecież on nawet jednego słowa po niemiecku nie rozumiał, więc jak miałby się nawet z nimi dogadać ? Poza tym on uważał ich za swoich wrogów. Moje starania nic nie zdziałały. Staszek miał swojego obrońcę, ale miałam wrażenie, że jemu zależy głównie na tym, żeby mój mąż trafił do więzienia. Po kilkuminutowej przerwie, sędzia wrócił i odczytał wyrok... Kara śmierci... 
Moje serce stanęło. Przez cały czas słuchałem tej historii z wiarą, że wszystko dobrze się skończy.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazła się moja prababcia. Miałem ochotę się popłakać.
   - I to już koniec ? Nikt ni stanął w jego obronie ?
   - Synku, w tamtych czasach brano pod uwagę tylko tych, którzy chwalą władzę. Prawie dwa tygodnie później wyrok został wykonany – kiedy to mówiła po jej policzku spłynęła łza.
   - Babciu – przytuliłem ją – jak ty sobie dałaś sama radę ?
   - Jakoś musiałam. Przez jakiś czas byłam rozbita, ale potem zdałam sobie sprawę że Staszek nie chciałby mnie widzieć w takim stanie. Pozbierałam się, znalazłam pracę i wychowywałam twoją babcię. Piotrek... jesteś pierwszą osobą której to powiedziałam i nie zrobiłam tego po to, żebyś mi współczuł ale po to, żebyś zrozumiał, że jeśli tylko chcesz możesz mieć wszystko.
Milczałem. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że kończę z moim dotychczasowym życiem. Koniec z papierosami, alkoholem i imprezami. Dotarło do mnie, że muszę odzyskać Zuzę i zmienić swoje dotychczasowe życie.
   - To powtórzyłbyś teraz to co powiedziałeś ? - zapytała z uśmiechem.
   - Obiecuję, że już nigdy niczego takiego nie powiem. 
I rzeczywiście dotrzymałem słowa. Od tej rozmowy już nigdy nie powiedziałem nic podobnego. Po rozmowie z prababcią Hanią pojechaliśmy na cmentarz do babci Marysi. Teraz dopiero zacząłem wyobrażać sobie, jak ciężko żyło jej się bez ojca. Pomyślałem o Zuzce i o naszym dziecku. 



Minął rok od mojej szczerej rozmowy z babcią Hanią. Od tamtego dnia diametralnie się zmieniłem. Zdecydowałem się rzucić palenie, zakończyłem przyjaźń z wieloma osobami. Oczywiście dałem Zuzie do zrozumienia, że zamierzam zająć się naszym dzieckiem i nią. Chociaż do tej pory trudno mi w to uwierzyć jestem tatą dwumiesięcznego Stasia i mężem Zuzy. Zamierzam iść na studia na wydział historii i zostać historykiem. Zamierzam to zrobić w hołdzie mojemu pradziadkowi Staszkowi, któremu zawdzięczam wszystko, co mam. No i oczywiście najukochańszej babci Hani, której niestety od kilku tygodni jest szczęśliwa razem ze swoim mężem w innym, lepszym świecie. 
V.i.c.t.o.r.i.a. :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz